niedziela, 15 czerwca 2014

{00}

Jedną nogę miałem na ziemi, drugą na parapecie. To była dla mnie strasznie niewygodna pozycja, ale ciągle wahałem się stanąć całym ciałem w oknie. Spojrzałem przed siebie. Oprócz czarnego nieba widziałem tylko małe światełka, pochodzące od lamp w mieszkaniach sąsiednich wieżowców. Chwyciłem zimną framugę okna. Nadal walcząc ze sobą, postanowiłem usiąść na parapecie, od zewnętrznej strony. Ciągle mocno się trzymałem. Bałem się puścić, chociaż bardzo tego chciałem. Spojrzałem w dół. Od ziemi dzieliło mnie jakieś 40 metrów. Widziałem tylko trawę oświetloną przez uliczną latarnię. Nie chciałem robić tego w moim mieszkaniu, istniało zbyt duże ryzyko, że ktoś mi przeszkodzi. Tutaj miałem spokój. Była godzina 1:00 w nocy, teoretycznie nikt nie powinien zjawić się na klatce. Jednak w praktyce okazało się być inaczej.
- Baekhyun - usłyszałem cichy szept. Wystraszyłem się. Wiedziałem, czyj to głos - Złaź stamtąd.
Serce zaczęło mi bić szybciej, jak zawsze, kiedy do mnie mówił. Był to Chanyeol. Jego głos był niski i zawsze się wyróżniał. Chwyciłem się jeszcze mocniej, jeśli w ogóle tak się dało.
- Jeśli skoczysz, będę miał cię na sumieniu jako świadek - ponownie się odezwał.
Miałem ochotę szybko się cofnąć i uciec ze wstydu, ale było to trudne. Moje nogi wisiały w powietrzu, każdy ruch mógł sprawić, że spadnę na dół. Teraz tego nie chciałem, coś mi mówiło w środku, żebym tego nie robił.
- Pomóc ci?
Bez zastanowienia przytaknąłem głową. Po chwili poczułem, jak ktoś chwyta mnie w pasie i wsuwa do środka. Kiedy stanąłem stopami na podłodze, poczułem się bezpiecznie. Bałem się spojrzeć na niego, bałem się odezwać, dlatego bez słowa pobiegłem na dół. Wszedłem do mieszkania bezszelestnie, by nie obudzić rodziców. Tej nocy nie mogłem już zasnąć.



Wiem, troszkę krótki ten prolog, ale naprawdę nie wiedziałam, co mogę w nim jeszcze napisać. Mam nadzieję, że się podobało i liczę na komentarze :3